Wśród morza pocisków amora,
gdzie panuje miłości zmora,
wznosi się forteca męska,
bez miłości czy kobiet ponętności.
Gdzie panowie śpiewali,
jak jeden mąż:
"Nie będziem syna piastowali,
ni kobieta nam w głowach zmąci,
prędzej piwo rozleję,
niż coś męską przyjaźń zakłóci."
Z tymi słowami,
przeciwko kobiecej konspiracji,
stawali piękni i młodzi,
w swego życia ścieżkach,
stali i pewni zwycięstwa,
do bufetu idąc z kiełbasą
w ręku, płakali przez
rosyjską musztardę.
A w kwaterach,
smród potu, męstwa
i nad kobietami zwycięstwa!
Już towarzystwo,
nad ogniskiem rozhulane,
napitkiem złotym braterstwo wiązane,
a moczem roślinki podlewane.
Dzieląc się chlebem,
wojskowe piosenki śpiewali,
dopóty wszystkich - strzała
kupida, nie przebiła...
Poszły wszystkie młode
żółtodzioby, na dziedzińcu
ostrze ćwiczące. Nawet Gabriel,
na widok żeńskiej galarety
skołowany, ripostę zgubił.
Nie oszczędziły nawet
Józka Golibrody,
z brzytwą ostrzejszą niż,
Gabriela wszystkie riposty,
w swej litości panny,
zaofiarowały mu odpusty.
Lecz nawet weterani na murze stojący,
okazali się kobietom ulegający.
Sebastian herbu Kiełbasa,
gdy zasmakował kobiecego obcasa,
wyszedł na płaczącego bobasa.
I został tylko on,
prawowity Pan twierdzy.
Który z gorzkim żalem,
nasłuchiwał nowej pieśni:
"Umarło braterstwo, niech
żyje więc małżeństwo,
a kawalerzy w piekle,
na diabła niech pomstują!"
Został tylko on,
w murach swej twierdzy,
szczelnie zamknięty,
załośnie pojękując,
cierpienie kiełbasą zagryzając,
samobójstwo popełnił,
kupida strzałą...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz